piątek, kwiecień 19, 2024
środa, 11 grudzień 2019 11:31

O mnie w kilku słowach Mirosław Ratajczak

Napisał
Oceń ten artykuł
(1 głos)

Szkło zajmuje w życiu Irka niemal jego równą połowę.

Ale ta połowa od trzydziestu kilku lat stała się już całym życiem.

Jakby miała zrównoważyć te pierwsze trzydzieści parę lat bez szkła.

Kilkadziesiąt wystaw indywidualnych w kraju i zagranicą, prawie drugie tyle wystaw zbiorowych, nagrody i wyróżnienia w międzynarodowych konkursach

organizowanych przez znane i cenione w branży ośrodki: Muzeum Szkła Artystycznego w Coburgu (Niemcy), Muzeum Szkła w Corning (USA), Kanazawa (Japonia);

prace w zbiorach muzeów polskich i europejskich w prywatnych kolekcjach to wszystko mówi samo za siebie.

Zanim się jednak nazbierało, zanim zaczęło ważyć, Irek musiał podjąć trudną decyzję: zrezygnować w wieku trzydziestu paru lat z dotychczasowego życia w którym

szkła nie było (Kiziński jest absolwentem wrocławskiej (AWF) ale było określone miejsce w strukturze społeczno-zawodowej i osiągnięta na tym polu dojrzałość dla

rzeczy niepewnej i podejrzanej bo pachnącej fanaberią, kaprysem, może nawet megalomanią.

Nie zostaje się przecież artystą w tym wieku ot tak sobie bez chodzenia do szkoły (szczególnie nie zostawało się w PRL!) i w dodatku w tak przez technologię

zdeterminowanej dziedzinie jak szkło artystyczne.


Na domiar w mieście w którym istnieje silne środowisko szklarskie, wykształcone na jedynym w Polsce wydziale o takimże profilu.

Ryzyko upadku było wysokie konflikt środowiskowy pewny...

Fascynacja szkłem była jednak silniejsza.


Poparta pracą przyniosła Irkowi satysfakcję czego dowody przytoczyłem wyżej. Konflikt jednak nie wygasł.

Zdaje się że przeciwnie: im lepiej mu się wiodło na prestiżowych imprezach zagranicą tym większa była niechęć krajowych profesjonalistów wobec amatora

uzurpującego sobie prawo do uczestnictwa w życiu artystycznym na równych zasadach.

Cechowe myślenie nie zginęło wraz z końcem średniowiecza.

 

Nie chcę jednak powiedzieć że dorobek Ireneusza Kizińskiego przeciął kwestię jego tak czy inaczej rozumianego amatorstwa, że Kizińskiemu udało się pozbyć cech

budzących wątpliwości wykształconych projektantów.

Sądzę że stało się wręcz przeciwnie.

W znacznym stopniu to one właśnie zapewniły mu sukces, trwanie na rynku, życzliwość pewnej grupy miłośników sztuki.

Nie wiem jakie szanse miałby Kiziński w czasach dominacji na rynku szkła użytkowego, niechby i unikatowego, gdzie rygory są większe a efekty zależne od bardziej

wymiernych skal.

Ale w momencie kiedy szkło stało się właściwie rzeźbą, autonomiczną domeną artystyczną, wymykającą się ciężarowi i ograniczeniom tradycji akcje Kizińskiego miały

szanse pójść w górę.


W czym rzecz?

Ano w tym że sukcesy w sztuce najczęściej biorą się nie z zachowywania reguł i szkolnej wprawy w stosowaniu proporcji, reguł kompozycji, wyważenia ekspresji i

elementów dekoracyjnych, poprawności konstrukcji ideowej.

Raczej z ich niespodziewanego złamania, inteligentnej przekory, także intuicji która celuje w oczekiwania odbiorcy i swój czas.

Amatorom bywa nie dostaje środków i sposobów by ogarnąć wszystkie składowe dzieła ale bywa też że wkraczają na tereny na które nie zapuszczają się

„znormalizowani” przez akademickie wykształcenie twórcy.

Normalizacja i poprawność grozi w sztuce śmiercią.

Zaskoczenie, osobista tonacja i zaangażowanie emocjonalne budzi zainteresowanie.


Kiziński jest bystrym obserwatorem tego wszystkiego co się w szkle dzieje wiele jego prac nosi tego ślady ale nigdy też nie rezygnował z przeprowadzenia takich

zamysłów które noszą wyraziste piętno jego osobistych przekonań, gustów, rozwiązań.

Lubi opowiadać, lubi anegdotę, dowcip, czasem dosłowność w ilustrowaniu pewnych zjawisk wziętych z rzeczywistości, folguje emocjom.

Bywa że przekracza miarę ale owe przekroczenia podbudowane są przekonaniem że tak być może powinno.

Widz potrafi wyczuć ten rodzaj zdecydowania zawarty w dziele a jeśli ma skłonność do podobnego widzenia, łatwiej mu porzucić pewne utarte granice tego co

wypada „nowoczesnemu” artyście a co nie.

Tym łatwiej że modernistyczny duch który wciąż trzyma się akademii, poza nią gubi się w postmodernistycznych czasach.

Miewam kłopoty z odniesieniem się do wielu realizacji Irka ale jest też wśród nich sporo takich które witam z uznaniem.


I zawsze z ciekawością obserwuję w jakim to kierunku powiedzie go tym razem jego niespokojny, amatorski duch.

Duch bo materia z którą zmaga się od dziesięcioleci wymusiła na nim profesjonalną sprawność.

 

Mirosław Ratajczak

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Czytany 370 razy Ostatnio zmieniany środa, 18 maj 2022 15:09
Super User

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Więcej w tej kategorii: Jak to się zaczęło »

1 komentarz

  • Link do komentarza Super User piątek, 13 grudzień 2019 22:34 napisane przez Super User

    Recenzja krytyka sztuki bardzo ciekawa i wydaje się że obiektywna ...

Skomentuj

Make sure you enter all the required information, indicated by an asterisk (*). HTML code is not allowed.

Log in or Sign up